9 marca 2014

Rozdział 1 - Początek końca

Czas się zatrzymał.
Pomiędzy jednym a drugim mrugnięciem Hermiona już wiedziała, że wszystko się zmieniło i nie wróci do swojej pierwotnej postaci. Ciężko jej było myśleć o tym, że tak bezpowrotnie utraciła swoją beztroskę. Że świat, który znała i który był bezpieczny, zniknął. A ona, w ciągu tego mrugnięcia, musiała dorosnąć.
Owszem, wierzyła Harry’emu w powrót Voldemorta. Wątpiła jednak, by Sami-Wiecie-Kto tak szybko zaatakował. Sądziła, że ma jeszcze trochę czasu. Ale na co? Chyba na zwykłe cieszenie się z życia. Nie wyobrażała sobie świata ogarniętego mrokiem i strachem, ale widocznie musiała nauczyć się w takim świecie żyć.
Hermiona znajdowała się w Ministerstwie Magii. Powiodła wzrokiem po twarzach przyjaciół. Harry, Ron, Ginny, Luna, Neville, Fred i George. Wszyscy przerażeni. Wszyscy zdeterminowani. Wszyscy odważni. Wszyscy gotowi poświęcić się dla lepszego świata.
Hermiona od początku była przeciwna tej wyprawie. Czuła, że wizja Harry’ego to zwyczajny podstęp. I nie myliła się. Ale jak zwykle zacisnęła usta i rzuciła się na pomoc przyjacielowi. Była na niego zła, bo kiedy tylko weszli do gmachu Ministerstwa, poczuli, że są w śmiertelnej pułapce. Na początku nic na to nie wskazywało.
Ojciec chrzestny Harry’ego, Syriusz, był najprawdopodobniej w kwaterze głównej Zakonu Feniksa i nie zagrażało mu żadne niebezpieczeństwo. Niestety, młodzi czarodzieje znaleźli się w miejscu, w którym nie powinno ich być.
Neville’owi udało się znaleźć przepowiednię dotyczącą Harry’ego. Wysłuchali jej, lecz niestety nie udało im się uciec z Departamentu Tajemnic. Śmierciożercy znaleźli ich bez najmniejszego trudu. Młodzi czarodzieje uciekali. Hermiona widziała w ręku Harry’ego przepowiednię. Wszyscy biegli ile sił w nogach, ale mimo tego nie zdołali uciec. Poplecznicy Czarnego Pana ciskali w nich klątwami. Hermiona nie wiedziała, jak długo jeszcze wytrzymają.
Znaleźli się w dużej, słabo oświetlonej sali. Drzwi zatrzasnęły się za  nimi z hukiem i nagle zapanowała wszechogarniająca cisza. Wokół znajdowały się ławki przypominające te w amfiteatrze. Na środku znajdowało się kamienne podium, a na nim stary, popękany, kamienny łuk. Pod nim wisiała postrzępiona czarna kurtyna, która falowała, mimo braku wiatru.
- Te szepty… - Hermiona usłyszała cichy głos Harry’ego, dobiegający z prawej strony. Jej oczy nie zdążyły przyzwyczaić się do słabego światła.
Gryfonka spojrzała na przyjaciela, dostrzegając zarys jego sylwetki w mroku. Podchodził niebezpiecznie blisko podwyższenia, zadzierając głowę i wpatrując się w kamienny łuk. Zamknął oczy. Hermiona zastanowiła się nad jego słowami. Jakie szepty? Przecież nic nie słyszała, więc o czym mówił Harry?
  Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, do tej przedziwnej sali wtargnęli Śmierciożercy. Odziani w czarne powiewające peleryny miotali klątwami w młodych czarodziejów. Ci bronili się tak jak potrafili, ale bitwa, która z góry była skazana na porażkę, dobiegała powoli końca.
I wtedy nastąpił przełom, Hermiona znów poczuła nadzieję. Bo co może grupka nastolatków przeciw dorosłym, którzy w dodatku nie wahali się zabijać? No właśnie – nic. Jednak mogli liczyć na Zakon Feniksa. Jakby znikąd pojawili się Remus, Tonks, Moody i Kingsley. Przez chwilę Hermiona walczyła ramię w ramię z Shackelbotem, usiłując rozbroić rosłego Śmierciożercę, którego twarzy nie było widać pod ohydną maską.
To się stało w mgnieniu oka. Mężczyzna jakby zniknął w ziemi, by po sekundzie pojawić się za Hermioną. Szarpnął nią tak, że się zatoczyła, lecz jednocześnie przytrzymał ją wolną ręką. Poczuła czubek różdżki przy swoim gardle i zacisnęła mocno ręce. Odszukała wzrokiem Kingsleya. Czarodziej celował różdżką w Śmierciożercę, ale nie rzucił żadnego zaklęcia. Pewnie obawiał się, że trafi w Hermionę.
To koniec.
Rozejrzała się po sali. Harry, Syriusz, Bellatriks i Lucjusz stali niebezpiecznie blisko kamiennego łuku i walczyli. Nastolatek ściskał w ręku przepowiednię, a jego ojciec chrzestny usiłował zasłonić go własnym ciałem. Malfoy mówił coś, ale Hermiona nie była w stanie usłyszeć jego słów z takiej odległości. Bellatriks śmiała się głośno, a jej głos odbijał się echem od ścian. Hermiona poczuła ciarki na plecach.
Ron, z przerażeniem malującym się na twarzy, próbował wyrwać się z rąk Śmierciożercu. Czarodziej zaciskał rękę na gardle chłopaka, a ten opadał z sił. Hermiona jęknęła cicho, a mężczyzna, który ją trzymał, zaśmiał się cicho. Neville stał spokojnie, z zamkniętymi oczami. Luna uśmiechała się lekko. Ginny szarpała się i wrzeszczała, aż w końcu Śmierciożerca uderzył ją tak mocno, że zabrakło jej tchu. Najbliżej niej znajdowali się bliźniacy, którzy, widząc całe zajście, usiłowali wyrwać się ze śmiertelnego uścisku. Chcieli pomóc siostrze, ale, niestety, nie udało im się. Hermiona widziała, jak usta George’a poruszają się. Mówił coś do brata, jednak ten w ogóle go nie słuchał.
Fred spojrzał na Hermionę. Przez ten krótki moment dostrzegła ból w jego oczach. Ale zauważyła także ogromną determinację i siłę. To właśnie ta siła, którą wychwyciła w jego spojrzeniu, dała jej siłę, żeby się nie rozpłakać, żeby zachować resztki godności.
- Nie dawaj mu tej przepowiedni! – wrzask Rona rozdarł ciszę.
Bellatriks znów się zaśmiała, a Śmierciożerca, który trzymał Rona, zadbał o to, by chłopak był cicho.
Hermiona spojrzała na Harry’ego. Jego palce, kurczowo zaciśnięte na przepowiedni, pobielały, a czoło błyszczało mu od potu. W jednej chwili w jego oczach widziała niepewność, a w drugiej zdecydowanie tak silne, że aż wstrzymała oddech.
Śmierciożerca, który ją przytrzymał, wzmocnił uścisk. Przełknęła ślinę i usłyszała tuż przy uchu zachrypnięty głos mężczyzny.
- Już niedługo poznasz prawdę…
Serce stanęło jej w piersi, by za chwilę zacząć bić z niebezpieczną prędkością. W gardle poczuła dławiącą gulę, lecz nie miała czasu, by zastanowić się nad słowami Śmierciożercy. Harry uniósł rękę, w której trzymał przepowiednię, wysoko w górę. Lucjusz zrobił krok naprzód, a piętnastolatek w mgnieniu oka rzucił kulę o ziemię. Magiczny przedmiot roztrzaskał się, a przepowiednia w postaci srebrnego dymu rozpłynęła się w powietrzu. Lucjusz klęknął i schował twarz w dłoniach, a Bellatriks wrzasnęła. Jej rozwścieczony wzrok ślizgał się po całej sali, aż wreszcie spoczął na Hermionie. Po plecach dziewczyny przeszedł dreszcz, ale kobieta szybko przeniosła spojrzenie na Pottera.
- NIE! – krzyknęła Bellatriks. Głos kobiety otrzeźwił Lucjusza, który podniósł się z klęczek. Na jego twarzy malowało się zrezygnowanie.
Hermiona była sparaliżowana ze strachu. Dopiero po chwili odnotowała, że uścisk Śmierciożercy zelżał. Widocznie poplecznicy Voldemorta uznali, że nic tu po nich. Śmierciożercy zniknęli, została tylko Bellatriks z Lucjuszem. Członkowie Zakonu Feniksa i młodzi czarodzieje podchodzili coraz bliżej podwyższenia, wszyscy z różdżkami uniesionymi wysoko. Hermiona odnalazła swoją, cały czas patrząc na Harry’ego. W tej chwili martwiła się wyłącznie o niego.
- Avada Kedavra!
Bellatriks ogarnął szał. Salę wypełniła zielona poświata. Klątwa, przeznaczona dla Harry’ego, trafiła w pierś Syriusza, który nagle znalazł się przed swoim chrześniakiem, jakby przeczuwał, że coś takiego się stanie. Były więzień Azkabanu odwrócił się do Harry’ego z uśmiechem. Chłopak odpowiedział tym samym, widząc, że zaklęcie najwidoczniej nie zadziałało. Jednak Syriusz nagle uniósł się i wpadł za tajemniczą zasłonę.
Salę wypełnił szaleńczy śmiech Bellatriks i rozpaczliwe wycie Harry’ego. Malfoy i Lestrange już uciekali, a Potter rzucił się w stronę kamiennego łuku, lecz przytrzymały go ramiona Remusa Lupina.
- Syriusz! Wracaj! Nie rób mi tego!
Jego rozdzierający krzyk odbijał się od kamiennych ścian. Hermiona patrzyła na przyjaciela i stała w bezruchu, zupełnie nie wiedząc, co może zrobić. Nawet nie zauważyła, kiedy jej przyjaciele znaleźli się obok niej. Ron delikatnie trącił ją ramieniem.
Zgromadzeni w Departamencie Tajemnic znów usłyszeli śmiech Bellatriks. Harry jakby obudził się z letargu i ruszył w stronę, z której dochodził ten okropny dźwięk. Puścił się biegiem, zupełnie nie zwracając uwagi na krzyki swoich przyjaciół.
- Harry, nie! – wrzasnęła Hermiona, dokładnie w tym samym momencie, co Ginny i Lupin, lecz Harry nie odwrócił się, tylko przyspieszył.
- Zostańcie tu z Tonks! – nakazał młodym czarodziejom Kingsley. – Alastorze, zadbaj o ich bezpieczeństwo - powiedział do Moody’ego i pobiegł za Lupinem, który z kolei biegł już za Harrym. Cała trójka zniknęła z pola widzenia Hermiony.
Hermiona poczuła, że musi pomóc Harry’emu, bez względu na swoje bezpieczeństwo. Łzy płynęły jej po policzkach i sprawiały, że wszystko, co widziała, było rozmazane. Przeszła kilka kroków w stronę miejsca, w którym zniknął jej przyjaciel. Słyszała, jak Ginny kłóci się o coś z Moodym, ale ten szybko ją uciszył.
Hermiona nie potrafiła się zatrzymać, była jakby w transie. Nagle przed nią, jak spod ziemi, wyrośli bliźniacy. Ktoś z tyłu położył jej ręce na ramionach.
- Musimy tu zostać, Hermiono – powiedział Ron i potrząsnął nią lekko.
Tak, czas się zatrzymał.
Dzień dobry!
Tak, wiem, że ten rozdział może Wam się wydać chaotyczny i pewnie taki jest, ale nic nie mogę na to poradzić. Chciałam pokazać to wszystko z mojej perspektywy i, przede wszystkim, dodać to i owo na potrzeby opowiadania. Mam nadzieję, że jako-tako się podoba :)
Dziękuję za te przemiłe słowa pod prologiem, naprawdę nie spodziewałam się aż tak miłego przywitania :)
Do napisania za miesiąc!

8 komentarzy:

  1. No tak, rozdział faktycznie wydawał się nieco chaotyczny i można by powiedzieć, że w niektórych momentach za szybko przeskakiwałaś do następnych wydarzeń. Ale pomimo tego bardzo mi się podoba. Zaczęłaś w świetnym momencie, jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem, które rozpoczynałoby się akurat w tym miejscu. Cieszy mnie również, że na razie Hermiona nie kocha Freda ani nie zanosi się na romans rozdział później, bo takich przyspieszeń nie znoszę.
    Było trochę błędów, głównie wyłapałam powtórzenia, a w szczególności imię Hermiony. Ale nie narzekam, każdy błędy popełnia i nikt idealny być nie może.
    Pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział i błagać Cię, żeby był dłuższy. Bo akurat Twoje twory mogłabym czytać i czytać... ;) I mam nadzieję, że przekonasz mnie do Fremione (właściwie to już przekonujesz xD).
    Całuję,
    Ap
    PS Wybacz, że komentarz krótki, ale nie mam czasu na pobieranie tlenu z powietrza, a co dopiero na konstruktywne komentowanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja powiem szczerze, że mnie się ten rozdział chaotyczny nie wydawał wcale. Moim zdaniem takie skakanie po wydarzeniach to była dobra zagrywka, szczególnie, że piszesz o czymś, o czym każdy wiedział, że się wydarzyło i jak się wydarzyło. Sprawa jest o tyle ciekawa, że widziana z zupełnie innego punktu widzenia - i mnie się to podoba, lubię właściwie takie rzeczy, takie rozgrzebywanie jednego wydarzenia, żeby spojrzeć na nie z odmiennej perspektywy :)
    Ciągle jestem zachwycona Twoim stylem - naprawdę, aż miło się człowiekowi czyta, sama przyjemność. Nie do końca potrafię powiedzieć z czego to wynika, ale widać na pewno, że piszesz w przemyślany sposób. I, kurczę, jeszcze sporo miałabym do powiedzenia na ten temat, ale to by było gadanie w kółko o tym samym - podsumuję więc krótkim "było fantastycznie" :)
    Podoba mi się Twoja Hermiona, jest przekonująca i jakaś taka... nienachalna. Nie dominuje opowiadania swoją osobowością, ustępuje z pierwszego planu na rzecz obserwacji wydarzeń. Chociaż wiadomo, że nie bardzo mogę coś jeszcze powiedzieć na ten temat po jednym zaledwie rozdziale, ale póki co tak to odbieram. I podoba mi się, bo - sama nie do końca potrafię określić dlatego - ale Twoja Hermiona wyróżnia się na tle innych, z jakimi się zetknęłam.
    Znalazłam jeden mały błąd: "Ron, z przerażeniem malującym się na twarzy, próbował wyrwać się z rąk Śmierciożercu" -> Śmierciożercy. Oprócz tego wsjo haraszo :)
    Wcale mnie nie rozczarowałaś tym rozdziałem i nie żałuję, że od razu się za niego wzięłam, pomimo że miałam akurat pisać rozdział do siebie - no to chyba już dziś nie napiszę, ale co tam - było warto. I to naprawdę duży komplement :)
    Pozdrawiam serdecznie no i cóż - oby tak dalej :D
    Freyja

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tym razem szybko i zwięźle, bo King mnie wzywa. Rozdział mi się podobał. Długości oceniać nie będę, bo korzstam z tableta i nie do końca wiem, jakiej byłby na komputerze. ;) fakt, było trochę za szybko. Nie zdążyłam jeszcze przejąć się śmiercią Syriusza, a tu juz koniec rozdziału. Mam nadzieje, że Hermiona nie będzie zbyt... delikatna? Tak, chyba o to mi chodzi. Na wielu blogach jest przedstawioana jako słaba, a przecież od książkowej Hermiony bije siła i chęć walki. I proszę bez żadnych Mionek, bo mi sie od tego rzygac chce. Jestem bardzo ciekawa, czy Hermiona będzie przyjaźnic sie z Ginny (mam cicha nadzieję, że nie).
    Przepraszam za nie składany, bezlinkowy komentarz. :D
    Pozdrawiam ciepło i czekam na więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh Rozdział mimo, że smutny był napradę cudowny.
    Wybrałaś jeden z moich ulubionych tematów - bitwa w departamencie tajemnic.
    Nawet nie chce sobie wyobrażać, jak przerażona była Hermiona.
    Trochę mało tu Freda, ale z jednej strony dobrze, że wszystko dzieje się powoli, a nie tak od razu.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobał mi się ten rozdział. Wcale nie wydaje mi się chaotyczny. Dobrze Ci wyszło opisanie tej całej akcji z Ministerstwa.
    Twoja Hermiona bardzo przypomina mi tą kanoniczną. Zastanawiają mnie tylko te słowa Śmierciożercy, że nie długo pozna prawdę. Ciekawe, co miał przez to na myśli. Zwraca się do mugolaczki i widocznie musi ją znać. Kto wie, może ma coś wspólnego z tą sprawą...
    Cóż czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uh.. co mogę napisać.. rozdział świetny tylko strasznie krótki :( spodziewałam się nieco dłuższego. No ale nie ma co narzekać :D czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pod dużym wrażeniem, naprawdę świetny rozdział.
    Masz świetny styl pisania, jestem wprost zachwycona! Brak błędów, żadnych nie wyłapałam, więc wielki plus ode mnie! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Naprawdę świetne, woooow. :)
    Pozdrawiam, dużo weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy