9 kwietnia 2014

Rozdział 2 - Koszmar

Hermiona poderwała się jak oparzona, a krzyk zamarł jej na ustach. Cała była mokra od potu. Czuła, jak jej ciało drży. Pod powiekami poczuła wzbierające łzy, a w gardle dławiącą gulę. Chciała krzyczeć, zedrzeć sobie gardło.
Chciała zapomnieć.
Spojrzała na mugolski elektroniczny zegarek. Druga pięćdziesiąt osiem. Przymknęła powieki i opadła ciężko na materac. Znów ta sama godzina, ten sam koszmar, to samo uczucie.
Od tamtego dnia w Ministerstwie Magii śniło jej się dokładnie to samo. Na początku krzyczała i straszyła tym koleżanki z dormitorium. Za trzecim razem zapanowała nad krzykiem. Piątej nocy zaczęła panikować. A dziś, po dwóch miesiącach, nauczyła się z tym żyć.
Co noc miała dokładnie ten sam sen. I to ten fakt przerażał ją najbardziej, a nie sama fabuła. Była w nim tylko obserwatorem. Widziała wszystko, ale nie miała wpływu na to, co się dzieje. Widziała wysoką kobietę o burzy czarnych kręconych włosów, całą spowitą w ciemną pelerynę. Ogromny kaptur zasłaniał jej twarz. Na rękach trzymała niemowlę, które spało i, mimo niewygód, nie zakwiliło ani razu. Była noc, zimowa noc. Kobieta szła przed siebie, zostawiając w białym połyskującym śniegu głębokie ślady. Hermiona czuła jej zmęczenie, strach i samotność. Dotarła do wysokiego muru, za którym wznosił się potężny dworek. Cel wyprawy. Kobieta przeszła przez bramę, pokonała dzielącą ją odległość od drzwi i zapukała. Otworzyła jej blondynka o zimnych oczach i wzniosłym wyrazie twarzy.
- To jego dziecko? – zapytała, a jej głos był smutny, monotonny.
Czarnowłosa skinęła głową.
- Co chcesz z… tym zrobić? – padło kolejne pytanie.
- Błagam cię, zajmij się nią – wyszeptała tylko kobieta i wcisnęła zaskoczonej blondynce zawiniątko w ręce. Zanim ta zdążyła zaprotestować, czarnowłosej już nie było. Dziecko zaczęło płakać.
Po tym obraz rozmywał się, a Hermiona znajdowała się w nicości i słyszała głos Śmierciożercy, który wracał do niej niczym bumerang.
„Już niedługo poznasz prawdę…”
W tym momencie krzyczała. Nie wiedziała, czemu sen wywiera na niej takie wrażenie, ale bała się komukolwiek o tym powiedzieć.

Ron chodził wesoły od samego rana. Tego dnia miała przyjechać Hermiona. Nie, wcale za nią nie tęsknił. Po prostu brakowało mu jej towarzystwa, uśmiechu i błyszczących oczu.
Pogwizdując cicho, odgnamiał ogród. Słońce świeciło wysoko na niebie, ale wiał delikatny wiaterek. Niebo było czyste, czasem tylko jakiś biały obłoczek przesuwał się po sklepieniu. Ron podskoczył jak oparzony, kiedy rozległ się trzask. Fred i George ze śmiechem poklepali go po ramieniu. Ron przyłożył sobie rękę do serca i usiłował złapać oddech.
- Znów to samo – zaśmiał się George, a bliźniak mu zawtórował.
- Zejdę przez was na zawał – mruknął Ron, patrząc spode łba na braci, którzy wybuchnęli jeszcze głośniejszym śmiechem. – Kretyni.
- Ej, ej, Ronaldzie, cóż to za słownictwo? – udał oburzenie Fred i, łapiąc się pod boki zupełnie jak Molly Weasley, zaczął besztać brata. – Wyprostuj się, nie kręć mi się pod nogami, zrób wreszcie coś pożytecznego!
Ron poczerwieniał na twarzy; nienawidził, kiedy bracia się z niego nabijali.
- Odwalcie się! – warknął i wyrzucił kolejnego gnoma za płot trochę dalej, niż było trzeba.
Bliźniacy spojrzeli na siebie i w tym samym momencie teatralnie westchnęli.
- No, Ron, zauważyliśmy z Fredem…
- … że jesteś bardzo wesoły. Czemuż to?
Ron uniósł brwi i wzruszył niepewnie ramionami. Aż tak było widać jego radość?
- Bez powodu – mruknął, niezbyt przekonywująco.
- Aha! – wykrzyknął Fred i wycelował w Rona palec. – A jednak jest powód!
- I bój się dnia, młodszy bracie, kiedy go odkryjemy – dodał złowrogo George.
Minęła zaledwie sekunda i bliźniacy zniknęli z głośnym trzaskiem. Ron nienawidził, kiedy tak robili. Doprowadzało go to do szału. Bracia działali mu na nerwy, ale nie starał się nie dawać wyprowadzić z równowagi. Nie chciał reagować na kpiny z ich strony, ale przychodziło mu to z trudem.
Tylko co będzie, kiedy dowiedzą się, że to przyjazd Hermiona tak go cieszy?
- Kretyni – mruknął ponownie i wyrzucił kolejnego gnoma za płot.

Około godziny piętnastej, kiedy Ron, bliźniacy, Ginny i Molly jedli obiad, do kuchni weszli Artur i Hermiona. Po minie ojca Weasleyów, wszyscy zebrani poznali, że coś jest nie tak. Wzrok mężczyzny błądził po podłodze. Dopiero kiedy żona położyła mu rękę na ramieniu, spojrzał na nią ze smutkiem.
Hermiona stała za plecami Artura z opuszczoną głową. Ron wiedział już, czemu ojciec tak dziwnie się zachowywał. Dziewczyna nie przywitała się radośnie, jak to miała w zwyczaju, ani nie zamęczała wszystkich przemądrzałą gadką. Stała zgarbiona, przestępując z nogi na nogę i skubała rąbek bluzy. Ron miał wrażenie, że Hermiona mocno schudła, a kiedy podniosła głowę, aż wstrzymał oddech. Jej cera straciła blask, poszarzała, oczy zmatowiały, a pod nimi miała ciemne cienie.
Ginny obrzuciła wszystkich obecnym szybkim spojrzeniem. Nikt, nawet Molly, nie podszedł, by przywitać się z gościem. Piętnastolatka, mimo że nie przepadała szczególnie za starszą koleżanką, wstała i po prostu ją przytuliła.
Ten gest jakby obudził innych domowników.
- Cześć, Hermiono – dało się słyszeć co chwilę.
- Jak minęły ci wakacje, kochanie? – zapytała Molly, przygarniając dziewczynę do piersi.
- Były w porządku – odparła cicho Hermiona, siadając na kanapie. Wierciła się pod spojrzeniami Weasleyów.
- Zrobię ci herbaty, kochanie – powiedziała Molly, przerywając ciszę.
Ginny wywróciła oczami. Życiowym mottem jej matki było chyba to, że herbata rozwiązuje wszystkie problemy.
Molly oddaliła się od nich, Artur poszedł w jej ślady, a Ginny, Ron i bliźniacy zostali sam na sam z Hermioną. Po raz pierwszy brakowało im jej natrętnego gadania. Rudowłosa dziewczyna założyła ręce na piersi i rzuciła krótko:
- Ron, bliźniaki – wynocha.
Chłopcy popatrzyli na siebie zaskoczeni, nawet Hermiona podniosła wzrok i przyglądała się młodszej koleżance z ciekawością.
- Na i czego się tak gapicie? Dziewczyny muszą pogadać – powiedziała twardo, siadając obok Hermiony.
- W takim razie ja zostaję – orzekł Fred, błyskając zębami w uśmiechu.
- Ja też, bracie – odparł na to George, puszczając oko do Freda.
Oboje myśleli w ten sam sposób – tę dziewczynę trzeba w jakiś sposób rozweselić. Ale kiedy Ron bez słowa podniósł się z miejsca i wyszedł, bez gadania ruszyli za nim. Czasem trzeba było po prostu odpuścić. No i zawsze mają Uszy Dalekiego Zasięgu.
Ginny, nieświadoma tego, że jej bracia podsłuchują rozmowę, zaczęła:
- Wiem, że specjalnie za sobą nie przepadamy, ale czasem dobrze jest się po prostu wygadać.
Hermiona zaśmiała się cicho.
- Aż tak to widać? – zapytała z krzywym uśmiechem.
Ginny z kwaśną miną pokiwała głową.
- Sama widziałaś ich reakcję. Po prostu to z siebie wyrzuć – poradziła rudowłosa i zaraz pożałowała swoich słów. Spodziewała się historii o nieszczęśliwej miłości, czy coś w tym rodzaju, a zamiast tego otrzymała dziwną opowieść, która obudziła jej niepokój.
- O cholera – mruknęła na zakończenie. Spojrzała na Hermionę – dziewczyna miała niezbyt ładny profil. Po chwili zaczęła ziewać.
- Nie wiem, co mam robić – powiedziała, ze smutkiem spuszczając głowę. Na pierwszy rzut oka było widać, że tajemniczy sen ją wykańcza.
- Na razie powinnaś się porządnie wyspać – powiedziała Ginny. Nie bardzo wiedziała, co może doradzić Hermionie. – Chodź, w pokoju masz pościelone łózko, a ja zaraz przyniosę ci jakiś eliksir na sen.
Hermiona powoli podniosła się z kanapy. Idąc na górę, dziewczęta zamieniły ze sobą parę zdawkowych uwag, ale obie zdawały się być myślami zupełnie gdzieś indziej. Przed wejściem do pokoju Hermiona powiedziała:
- Dziękuję, Ginny.
Uśmiechnęła się przy tym lekko, a Ginny odpowiedziała tym samym.
- Jeszcze mi nie dziękuj. Nie wiem co ci jest, ale spróbuję ci pomóc.
Hermiona, już leżąc w łóżku, pomyślała, że to właśnie wtedy nawiązała się między nimi nić porozumienia. Sen przyszedł dosyć szybko, zwłaszcza, że znalazła się w znajomym i bezpiecznym otoczeniu.
Co z tego, skoro dokładnie o drugiej pięćdziesiąt osiem znów obudziła się zlana potem?

Na początku dziękuję za miłe słowa pod poprzednim rozdziałem i postaram się jakoś usprawiedliwić - na razie rozdziały będą krótkie, bo nie lubię, za przeproszeniem, pieprzenia o niczym i wolę przedstawić tylko te najważniejsze fakty. Potem, jak już się rozkręcę, będziecie mieli mnie dość :)
Pozdrawiam i do napisania!

6 komentarzy:

  1. Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Jestem ciekawa, o co tak naprawdę chodzi z tym snem Hermiony. Nieźle zaczęłaś tę historię. ;)
    Aż się uśmiechnęłam, kiedy przeszłaś do Rona. Taki fajny akcent. ;) Przedstawiłaś go tak kanonicznie jak to tylko było możliwe (w sumie mógłby bardziej się zdenerwować na braci, ale było git).
    Trochę mi zazgrzytał moment z wejściem Hermiony. W końcu nikt tak naprawdę nie wiedział, co jest nie tak i wydaje mi się, że Weasley'owie zareagowali z przesadą. Ale to taka mega subiektywna opinia.
    Lubię, gdy Hermiona z Ginny nie są najlepszymi przyjaciółkami (o czym już chyba wspomniałam przy okazji innego Twojego bloga), więc dalsza część rozdziału tym bardziej przypadła mi do gustu. Całkiem fajnie przedstawiłaś rozmowę dziewczyn. Wyszła naturalna - lekka rezerwa a później zrozumienie i nić porozumienia.
    Zakończenie bardzo mi się spodobało. Ja chyba po prostu lubię pytanie retoryczne, bo takie zakończenia zawsze przypadają mi do gustu. :D
    Błędów chyba nie zauważyłam, ale teraz trudno mi powiedzieć, bo rozdział przeczytałam już rano, choć nie zdążyłam go skomentować. Ale wydaje mi się, że więcej czasu mogłabyś poświęcić na pozór mało znaczącym szczegółom jak choćby bardziej rozbudowanym opisom. Wiem, że czasami o to trudno, ale chyba miałabym mniejszy niedosyt po przeczytaniu.
    No i to tyle. Czekam na kolejny rozdział, bo, jak już wspomniałam, zżera mnie ciekawość. :)
    Ściskam,
    Ap

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku, ta historia jest cudowna. I pomyśleć że nie przepadałam kiedyś za tym paringiem. Zmieniasz to w ekspresowym tempie!
    Wszystko jest naprawdę ładnie napisane, koszmar Hermiony, zachowanie Rona wobec niej.
    Mam nadzieję, że Hermiona jakoś się pozbiera i stanie na nogi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam wszystko gdzie jest Fred i George lub chociaż jeden z nich jako główna postać! Uwielbiam, więc zostane sobie tu na dłużej ;).
    Ciekawi mnie sen Hermiony... Mam pewne podejrzenia, ale wydają mi się one zbyt banalne, więc poczekam sobie na dalsze rozwinięcie tematu.
    I tak bardzo kanoniczny Ron ;). Lubię jego postać, chociaż jak dla mnie jest troche zbyt mocno przewrażliwiony na punkcie pieniędzy.
    Wskakuję do Obserwatorów i czekam na kolejny rozdział.
    Lady Spark
    [wczorajszy-sen]

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda ze niedokonczylas tego opowiadania. ulwielbiam historie freda i hermiony. zakochana jestem po uszy w tym parringu :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy